23 grudnia,czwartek
Wstałam i aż się nie chce wierzyć,że
o tej godzinie, no ale dziś 23 grudnia,dzień wolny od zajęć i
szkoły, a przede wszystkim od brata! Mama zabrała go do babci żeby
pomogli jej przygotować święta. A ja zostałam ponieważ miałam
się dzisiaj spotkać z tatą.
Nie pisałam przez trzy dni ponieważ
nie działo się nic ciekawego co mogłabym napisać,oprócz tego że
byłam z Julią w galerii. Ciesze się ,że wyciągnęła mnie na te
zakupy ,bo przynajmniej kupiłam każdemu z rodziny skromny prezent,
i sukienkę na sylwestra na którego może pójdę. Gdy skończyłam
sprzątać o 13:00 podjechał samochód taty a ja zeszłam na dół
zamykając drzwi. Przywitałam się z nim i pojechaliśmy. Po 20
minutach znaleźliśmy się pod najfajniejszą kawiarnią w mieście
"Delicją".Weszliśmy i pierwsze co przykuło mój wzrok
było wielkie akwarium z rybkami na całą ścianę. Był tu remont i
wiele się zmieniło od ostatniego czasu. Dawno tu nie byłam,ponieważ
kiedy rodzice się rozwiedli przestaliśmy tu przyjeżdżać naszą
czwórką a mama nie zabierała nas tu zbyt często.
Zajęliśmy z tata najbliższy stolik
pod oknem, zamówiliśmy gorącą czekoladę tak jak dawniej i
zaczęliśmy rozmawiać. Wyciągnęłam z torby prezent i wręczyłam
go tacie. Był to błękitny krawat w jasne paski. Uśmiechnął się
i podziękował a za chwile wyjął z kieszeni kurtki małego
porcelanowego słonika i zacisnął mi go w dłoni. Był naprawdę
śliczny i cały mój.
W tej chwili do stolika przysiadła się
jedna z kelnerek kawiarni. Była ubrana w krótki fartuch i miała
śliczne, długie, blond włosy. Była naprawdę ładna ,ale nie
podobała mi się jej postawa i sposób ubioru. Jestem skromna osobą
i nie lubię zbyt wyciętych ubrań ani dużych dekoltów.
Nie wiedziałam o co chodzi i czekałam
na wyjaśnianie, bo moim zdaniem ta pani siedziała koło taty zbyt
blisko. Tata zaczął mówić
-Kochanie posłuchaj.
Nienawidziłam gdy tata zaczynał
rozmowę od słowa kochanie,gdyż wiedziałam że ma mi do
przekazania coś co mi się nie spodoba. Dlatego z całej siły
zaciskałam słonika w dłoni i z wielkim zainteresowaniem patrzyłam
się na wielki wisior tej kelnerki który opadał jej na szyje.
Tata mówił dalej.
-Nie jesteśmy z twoją mamą już
bardzo długo, dlatego wyjeżdża do Wiednia z Kasią aby ułożyć
sobie życie na nowo.
-Co?! ,chyba żartujesz?!
- Nie wyjeżdżam na zawsze. Wrócimy
po paru miesiącach.
-Parę miesięcy?! Przecież to cała
wietrzność!
Nie mogłam w to uwierzyć, tata miałby
nas opuścić?
Wzięłam kurtkę i wybiegłam z
lokalu. Włożyłam ją dopiero na polu i pobiegłam na autobus.
Wychodząc z kawiarni usłyszałam
tylko głos taty.
-Mika, gdzie idziesz? Odwiozę cię.
Ale ja nie zwracając na to uwagi po
prostu wyszłam.
Gdy dotarłam do domu,mama zadzwoniła
z informacją że przyjedzie po mnie za 30 min.
Zjadłam kanapki i biorąc torbę którą
wcześniej spakowałam zeszłam na dół.
Gdy podjechała pod blok weszłam do
auta i pojechałyśmy prosto do domu babci.
Spytała się tylko jak było, a ja
jednym słowem odpowiedziałam jej "dobrze".
Mama nie ma zwyczaju rozmawiać podczas
podroży ponieważ skupia się na drodze i tylko na tym. Ja prze cały
czas myślałam o tym zdarzeniu, i za ile się znowu zobaczę z tatą.
Może nie powinnam wybiegać bez pożegnania bo rzeczywiście przez
długi czas na pewno się nie zobaczymy, ale byłam tak wściekła i
zaskoczona ,że gdybym nawet tam została nie mogłabym z nim
spokojnie rozmawiać. Mama widocznie o niczym nie wiedziała, bo była
wesoła i pogodna, a myślę że jakby miała tego świadomość że
tata wyjeżdża, nie miała by takiej miny. Po dwóch godzinach
dotarliśmy, na wieś Mała Wrona.
W oknie widziałam twarz Mikołaja i
babci którzy wyczekiwali nas z wielkim podekscytowaniem.
Po wejściu do domu rozebrałam się a
na stole stał już gotowy obiad. Ucieszyłam się bo byłam
strasznie głodna. Zjadłam pierogi i rozpakowałam się. Wieczorem
Mikołaj robił ozdoby świąteczne a ja się do niego przyłączyłam.
Po skończeniu wszyscy poszliśmy spać bo jutro miał być ważny
dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz